Wybory prezydenckie
Śmiać mi się chce gdy rano włączam telewizję. Odbiornik jest ustawiony tak, że pierwszym kanałem są informacje telewizji publicznej. I co ja widzę? Siedzą i dyskutują "wszehwiedzący" kto za dwa miesiące będzie prezydentem. I krzyczą, podniecają się. W moim rodzinnym, małym mieście L. był Pan kandydat z Lewicy, obiecał, że jeszcze wróci bo dał słowo pewnej Pani. Mało tego, wyraził opinię, że musi tu jeździć pociąg do stolicy (zabrali nam go). Były konwencje, a teraz siedzą bo się boją dostać kaszlu przez pewne ustrojstwo z Chin. Ale to dobrze, odpoczniemy od nich. Niech siedzą cicho. Ja, ale i pewnie większość społeczeństwa wie kto zostanie naszym... wszehwładnym prezydentem. Do zobaczenia przy urnach, drodzy kandydaci.